Archiwum 19 lutego 2020


lut 19 2020 Odcinek 1
Komentarze: 0

Dzień dobry! 

Miałem taki kaprys, aby założyć bloga. Nie ukrywam, że głównym bodźcem do tego było popełnienie poniższego tekstu. Czytasz na własną odpowiedzialność. Mimo wszystko miłej lektury!

W.

 

 

Kolorowanie rzeczywistości

 

Posiadając lekkie pióro dodaję opowieściom barwy i wyrazu, aby codzienne sytuacje wydawały się nadzwyczajne. Moją megalomanię, chamstwo, bezczelność i inne negatywne cechy maluję w jaskrawe barwy, by uwypuklić bezsens w sposób szczególny, ocierając się o granice absurdu. Przesadna pewność siebie jest absurdalna, więc lubię z niej szydzić. Rzeczywistość można kolorować na wiele różnych sposobów. Można na co dzień ślizgać się na granicy półprawd, lawirując doborem słów by wykreować jak najkorzystniejszy obraz siebie. Wzbudzenie zaufania zawsze bazuje na wykorzystywaniu łatwowierności, ludzkiej skłonności do pochopnych osądów i umiejętności sztucznego uśmiechania się tudzież bycia miłym pomimo wkurwienia. Nie twierdzę, że to złe, osobiście nie lubię kreować wizerunku na półprawdach, niedopowiedzeniach, oszustwach i kłamstwach. Autentyczność jest dla mnie cenniejszą cechą niż na przykład popularność czy bycie lubianym. Wolę kolorować rzeczywistość pisząc opowiadanie, które można streścić jednym zdaniem: Dzisiaj w galerii zaczepiła nas laska z banku, chciała założyć nam konta, jednak nie skorzystaliśmy.

 

Kilka dni temu byłem z Łysym w Galerii Piastów, najprawdopodobniej coś zjeść. Wchodzimy głównym wejściem, tym z które tumany nie potrafią skorzystać bezinwazyjnie. Oczywiście musiały się zaciąć, przez jakiegoś cymbała, który musiał wleźć w ostatnim momencie zamiast poczekać na kolejne skrzydło. Wkurwiłem się drobnostką,  jak to ja, powyklinam 17 sekund i zapominam o sprawie. Była dwunasta sekunda artykulacji wyrazów powszechnie uważanych za wulgarne i obraźliwe, gdy z wyspy obok Empiku leci do nas dziewucha pracująca w tym jakże prymitywnym oddziale ING. Nie zatrzymując się zbyłem ją bardzo opryskliwie, jednocześnie przypominając sobie dlaczego nie lubię galerii handlowych. I na tym cała historia mogłaby się skończyć, jednak dziś odwiedziłem galerię ponownie.

 

Weszliśmy do dawnego Megasamu, bo mój kompan nie mógł odlać się w podwórku jak cywilizowany człowiek, a koniecznie musiał widzieć przed sobą pisuar. Każdy miewa kaprysy, każdy ma jakieś wariatctwa...  Przy okazji wstąpiliśmy do Empiku. Znów ta sama laska, z tej samej wyspy, z tego samego banku, zaczepia w ten sam sposób. Tym razem nie bylem w 12 sekundzie wypowiadania inwektyw w kierunku głupoty ludzkiego gatunku, więc łaskawie poświęciłem jej 30 sekund, niech ma coś od życia. Łaskawie pozwoliłem czekać na audiencję, rzucając krótkie "jak wyjdziemy", oddaliliśmy się w kierunku królestwa płyt i książek, którego nienawidzę niemal równie mocno jak galerii i zimnego wiatru z deszczem w pysk. Zakupy okazały się bezowocne, a nasza dzielna Dorotka pomimo nakrzyczenia na nią tydzień temu, pomimo wszystkich przeciwności i niedogodności - czeka. Z nadzieją wierzy, że wrócimy i będzie mogła porozmawiać z kimś mądrym.
- Czekałam na Was - mówi Dorota (nie jestem pewien jej imienia, ale na potrzeby tego opisu niech zostanie) szczerząc kły niemiłosiernie.
- oj, bardzo mi miło z tego powodu -odpowiedziałem najbardziej cynicznie jak tylko potrafię dodając:
- czego potrzebujesz?
Ona z takim szelmowskim uśmieszkiem pyta:
- w jakim banku macie konta?
Pytanie o konto bankowe jest bardzo blisko próby wyłudzenia danych osobowych, a z całą pewnością jest mocno niestosowne. Zmierzyłem ją z góry na dół ekspresowo, bo gdy mierzę kogoś o głowę niższego pomimo szpilek na nogach zajmuje mi to maksymalnie dwie sekundy. Spojrzałem jej w oczy przybierając ton pomiędzy zawstydzeniem a zażenowaniem, informuję, że nie mam konta, mową ciała celowo sugerując, że to kłamstwo.  Dorotka próbuje być dociekliwa i pyta dlaczego, więc na tak postawione pytanie odpowiadam, że nie potrzebuję, mając na sobie spodnie dresowe nietrudno uwiarygodnić brak potrzeby posiadania konta w banku. Pani Dorotka jednak, nie daje za wygraną, próbuje rzucić żartem o oszczędnościach w skarpecie, więc Łysy wykorzystał momencie, nie spodziewała takiego obrotu wydarzeń. . Muszę dodać, że Dorotka to ten typ człowieka, który lubi dużo mówić, więc w międzyczasie wspomniała coś o OFE. Odpowiedź, że mój towarzysz posiada dokładnie takie konto, jakie ona chce nam zaproponować delikatnie ją zaskoczyła, stąd też jej uwaga skupiła się na mnie, rzuciła zalotnym uśmiechem, znów zmieniając technikę sprzedaży, podjeżdża od innej strony, badając czy łyknę haczyk. No i Łysy widząc chwilę zawahania, zaczyna zadawać pytania.
- Dużą masz prowizję? płaca Ci się biegać za ludźmi po galerii?
Dorotka ewidentnie nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy, jednak uśmiech pełen sztuczności nadal widniał na jej twarzy. Z uwagi na to, że niewielu osobom pozwalam sztucznie się uśmiechać w moim kierunku, postanowiłem jej zetrzeć jej obłudę z pyska, jednak wyjątkowo wyszło mi to bardzo dyplomatycznie.
- Nie musisz stosować tych gierek, serio nie otworzymy u Ciebie konta.
- Jakich gierek? - z udawanym zaskoczeniem oraz wyparciem - odpowiedziała.
- Technik sprzedażowych, takich jak piękny uśmiech chociażby.
Powiedziałem z pełną powagą, dając jej ostatnią nadzieję na zarobienie prowizji metodą na kokieterię. Jednak ułamki sekund po ujrzeniu tego, jak Dorotce zaświeciły się oczka, dodaję:
- Dorotka, serio, nie sprzedasz nam niczego, szkoda Twojego czasu na przedstawianie nam jakiejkolwiek oferty, bo tylko zmarnujesz 15 minut,  a w tym czasie może Ci uciec klient, na którym zarobisz. Obiecuję, że jak będę chciał mieć konto w ING to przyjdę do Ciebie, wiem gdzie Cię znaleźć.
Ton nie uznający sprzeciwu, długie głębokie spojrzenie w oczy i Pani Dorotka okazała się być dość rozumną istotą, gdyż postanowiła nie próbować przekraczania granicy mojej tolerancji na bezsensowne dyskusje. Uśmiechnęła się, tym razem szczerze i znacznie mniej entuzjastycznie, grzecznie podziękowała za rozmowę i z nieźle zakamuflowanym zaskoczeniem lub delikatnym zdziwieniem, zaczęła szukać kolejnych ofiar.
Na odchodne życzyłem jej miłego dnia i lepszych klientów, uśmiechając się tak, jak zwykle miewam w zwyczaju, gdy jestem z siebie narcystycznie zadowolony...

 

Jeśli dotarłeś do tego zdania, chciałem Ci pogratulować, Drogi Czytelniku. Udało Ci się dobrnąć do końca. Brawo.

Ps.
Podczas zbierania materiałów oraz pisania tego artykułu nie ucierpiała żadna pracownica banku.

alfonscytrynek1 : :